poniedziałek, 9 listopada 2015

Włosy.. czyli jak postanowiłam o nie zadbać.


Mam 23 lata. Przez większość swojego życia nosiłam krótkie włosy (krótkie w zależności jak na to patrzeć.. powiedzmy, że zwykle miałam włosy po ramiona i dla mnie są to włosy krótkie). Stosunkowo długie włosy miałam ostatnio, gdy szłam do pierwszej komunii. Do dzisiaj pamiętam, gdy po komunii moja ciocia mi je obcięła. Wtedy było mi wszystko jedno i taka zmiana mi nie przeszkadzała. Długo nosiłam krótkie włosy i nie myślałam o tym, by je zapuszczać. O tym, że chcę ja zapuścić uświadomiłam sobie jakieś 4 lata temu. Jednak minęły 4 lata i nadal są one po ramiona. Mam cienkie włosy podatne na zniszczenia. Falują się, czego nigdy nie lubiłam. Dlatego zawsze walczyłam z nimi prostownicą, a co za tego wynikało - musiałam też co chwilę korzystać z usług fryzjera i ścinać zniszczone wysoką temperaturą końcówki. Czyli tak właściwie można powiedzieć, że od paru dobrych lat stoję w miejscu. Przez długi czas farbowałam też włosy, co prócz prostownicy również miało na nie negatywny wpływ. Jednak dzisiaj z dumą mogę przyznać jedną rzecz. Przestałam farbować włosy już na początku zeszłego roku i mimo, że czasem kusiło mnie by zmienić kolor obiecałam sobie, że tego nie zrobię. Wręcz przeciwnie, zaczyna mi się podobać mój naturalny kolor i nie rozumiem dlaczego przez tak długi czas próbowałam coś w sobie zmieniać. Ostatnio ścięłam dosyć sporo końcówek i obiecałam sobie, że od tej pory będę dbała o włosy jak należy. Przestało mi przeszkadzać, że moje włosy falują się i tworzą czasem wyjątkowo artystyczny nieład. Odstawiłam prostownicę. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że skoro chcę zrobić krok do przodu, muszę zrezygnować z pewnych rzeczy. Dlatego zaakceptowałam i polubiłam moje falowane włosy w naturalnym kolorze. Zaczęłam stosować odżywki (np. odżywkę z olejkiem z awokado i masłem karite z Garniera), maski (z wyciągiem z keratyny i proteiny mlecznej z Kallosa; jestem też w trakcie testowania maseczek Biovax, które w saszetkach można kupić w Biedronce - są to maseczki intensywnie regenerujące z naturalnymi olejami do włosów suchych i zniszczonych oraz słabych ze skłonnością do wypadania), często po umyciu włosów stosuję jedwab Styling Effect z Joanny, olejek arganowy, czy odżywkę regeneracyjną w spray'u Gliss Kur z keratyną. Jakiś czas temu natrafiłam także w Biedronce na olejek makadamia, nie wiem czy ktoś z Was go stosował, jednak muszę przyznać, że pomimo zbyt intensywnego nieprzyjemnego zapachu na włosach daje całkiem ciekawy efekt, jeśli tylko stosuje się go z umiarem - gdy przesadzimy włosy wyglądają na tłuste, zresztą tak jest z każdym olejkiem do włosów. Jednak jest jeszcze jedna rzecz, którą wprowadziłam ostatnio do swojej pielęgnacji.. zaczęłam zażywać Calcium Pantothenicum JELFA dokładnie 5 listopada. Czytałam, że tabletki te można zażywać przez 3 miesiące, by organizm się nie przyzwyczaił. W takim razie mam zamiar zażywać je do 5 lutego. Zażywam 3 tabletki dziennie. Narazie nie mogę powiedzieć nic o efektach (jeśli wogóle takie będą), bo to dopiero początki. Myślę, że na ten temat wypowiem się w lutym, po zakończeniu przygody z Calcium. Czytałam opinie wielu osób. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że każdy organizm na dane środki reaguje inaczej, u jednego będą efekty, a u innego nie. Wiele osób mówi, że faktycznie przyspieszają one wzrost włosów, jednak po rozpoczęciu zażywania tych tabletek paznokcie zaczynają być łamliwe, włosy wcale nie stają się mocniejsze, a stan skóry początkowo się pogarsza. Miałam wiele doświadczeń z moją cerą, ale to mi nie przeszkadza. Jeśli sama się nie przekonam na własnej skórze jakie efekty (lub ich brak) dają te tabletki to nikt mi ich nie udowodni. I mimo wszystko po cichu wierzę, że jakimś cudem moje włosy będą szybciej rosły. O tym w końcu marzę. 

Może ktoś z Was ma swoje sprawdzone sposoby na przyspieszenie wzrostu włosów, które mogłabym wypróbować?

niedziela, 6 września 2015

DUBAJ


Jakiś czas temu zaczęłam mieć zajawkę na Dubaj i wszystko co z nim związane. Przeczytałam sporo artykułów i obejrzałam wiele filmików. Szczególnie moją uwagę przyciągnęła tam nowoczesna architektura, budownictwo, zagospodarowanie miasta. Owszem, roi się tam od wielkich, wysokich gmachów, połaci betonu i murów, jednak to wszystko przeplata się z przepięknymi pasami zieleni, fontannami, trawnikami, palmami.. a to wszystko ciekawie się uzupełnia i tworzy idealną całość. W "poznaniu" Dubaju bardzo pomogły mi nagrania pewnej Polki pochodzącej z Wrocławia, a obecnie mieszkającej w Emiratach. Ma na imię Marcelina, w sieci znana jest jako Marcy Shan. Ma swoją stronę na facebook'u zatytułowaną "Marcy Shan - Życie w Dubaju", natomiast na youtube ma swój profil, dodaje tam wiele filmików w których oprowadza nas po Dubaju, podaje cenne informacje i ciekawostki. W ten sposób przybliża nam życie w tym mieście, a chcącym zawitać w Dubaju pomaga się w nim skutecznie odnaleźć. Tematyka tych filmików jest bardzo szeroka, możemy dowiedzieć się co i gdzie jeść, co zwiedzać, gdzie najlepiej się zatrzymać, gdzie chodzić na imprezy, a nawet gdzie można kupić nowy, a zarazem tani samochód. Z Marcy możemy zwiedzić podwodne ZOO, wyjść na Burj Khalifa (828 metrów!), czy przejechać kolejką (Monorail) na Palm Jumeirah (czyli sztuczną wyspę, która ma kształt palmy). Jeżeli ktoś chce poczuć się jak w Dubaju to zapraszam na profil Marcy na youtube. Naprawdę warto tam zaglądnąć. 

Przy okazji zachęcam do wejścia na profil (pozwolę sobie nazwać po swojemu) autostopowych podróżników na facebook'u, czyli "Plecak Wspomnień". Tam chłopaki opisują swoją podróż autostopem do Dubaju, która w obecnej chwili należy już do przeszłości. Szacun, szacun! Kto wie, może i ktoś z Was po obejrzeniu i przeczytaniu tych relacji zapragnie ruszyć autostopem w świat.

Pozdrawiam Was gorąco, 
Kinga

środa, 2 września 2015

PHOTOGRAPHY



Od paru dobrych lat fotografia jest moim ulubionym zajęciem i pasją. Zajmuję się nią amatorsko - dla samej siebie, dla rozrywki. Lubię fotografować krajobrazy, zwierzęta, kwiaty oraz różne drobne rzeczy, które dla innych są zwykłe, a z których tak naprawdę można wydobyć piękno. I ja to piękno dostrzegam. Uwielbiam bawić się zdjęciami, obrabiać je, zmieniać ich kolory, dodawać kontrastu, sprawiać by były blade, intensywne czy szare. Sprawia mi to ogromną radość.

Oto kilka moich zdjęć:















Pozdrawiam Was serdecznie!

piątek, 28 sierpnia 2015

CHILDCHOOD




Pamiętacie może, gdy byliście mali, żyliście beztrosko z dnia na dzień, czas i zegarek nie istniały, a życie było jedną wielką sielanką? Ja pamiętam. Większość przez mgłę, ale pewne sytuacje, przeżyte chwile oraz rzeczy wyryły trwały ślad w mojej pamięci. Wiem, że nad ustami mam bliznę po ospie, a na czole maleńką dziurę.. bo gdy byłam dzieckiem przewróciłam się na drodze i uderzyłam w kamień. Pamiętam, gdy biegłam rowem i przez przypadek.. połknęłam muchę. Pamiętam, jak z braćmi i sąsiadami bawiliśmy się w berka czy chowanego.  Każdy z nas ma jakieś miłe wspomnienia z tych czasów i uśmiecha się sam do siebie, gdy przywołuje je w swoich myślach. Co mi się kojarzy z dzieciństwem? Wiele rzeczy, które dziś dzieci uważają za wzięte z kosmosu czy też z epoki kamienia łupanego. "Dzisiejsze" dzieci mają komórki, tablety, xbox'y i wiele wiele innych wynalazków. Gdy ja byłam dzieckiem budowało się domki w lesie, grało w berka, siedziało pół dnia w piaskownicy i lepiło zamki z piasku, grało na Pegasusie, jadło gumy Turbo, zbierało żetony z Pokemonami i piło oranżadę za 40 groszy. Robiło się wiele zwykłych-niezwykłych rzeczy, kolana były zdarte, nogi poobijane, ale mimo to było się najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Bajki były zwykłe i proste, ale były prawdziwymi bajkami. Pamiętacie Gumisie, Tabalugę, Smerfy, Rumcajsa, Krecika, Muminki, Myszkę Miki? Ale te dawne ich wersje, nie te współczesne. Tak, to były czasy. W moim domu jakimś cudem zachował się Batman, czyli konsola do gry. Ma kilkanaście lat, ale tak - sentyment do niej jest ogromny. Pamiętam trzy moje ulubione gry.. Mario, Tanki i Contrę. Oczywiście było ich o wiele więcej.. na słynnych dyskietkach. Kusi mnie, by zorganizować sobie wieczór z grą i dyskietkami, by choć na chwilę przywołać dzieciństwo. Tak, tak.. oczy mi się świecą na samą myśl o tym.

A Wam z czym kojarzy się dzieciństwo?

czwartek, 27 sierpnia 2015

ENGLISH IS GOOD



Nauka języka angielskiego raczej nigdy nie sprawiała mi trudności. Wręcz przeciwnie - w podstawówce, gimnazjum, szkole średniej był to mój przedmiot numer 1. Jednak do perfekcji wiele mi brakuje. Wiele razy byłam w sytuacji, gdy obcokrajowiec zaczepił mnie, gdy byłam w mieście i prosił o pomoc w znalezieniu jakiegoś miejsca, wytłumaczeniu drogi. No dobrze, jakoś sobie radziłam. Jednak w pierwszej chwili włączała mi się panika i zastanawiałam się "rany boskie, co on do mnie mówi, o co w ogóle mu chodzi?".Ostatnio doszłam do wniosku, że czas nad tym popracować. Postanowiłam uczyć się go sama. W internecie aż huczy od stron, które zapewniają "najlepszą i najskuteczniejszą" naukę. Macie jakieś sprawdzone sposoby, jak efektywnie opanować ten język, bez zapisywania się na kurs? Wiele osób chwali fiszki. Kiedyś przypadkowo trafiłam na nie w Biedronce. Wydawnictwo Cztery Głowy, 320 słów i zwrotów. Faktycznie jest to dobry sposób na naukę. Wiadomo, jeśli w kółko będziemy przerabiać poszczególne karty to nie ma opcji, by się nie nauczyć i chociaż czegokolwiek nie zapamiętać. Mój znajomy jakiś czas temu chciał popracować nad swoim angielskim i.. zaczął oglądać filmy bez polskiego lektora. Wczoraj postanowiłam to przetestować. Włączyłam film (pt. Rekrut, stary film, jednak muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał) i początkowo oglądałam go bez jakichkolwiek napisów, jednak ciężko było mi zrozumieć pewne zwroty, bo wiadomo, że wymowa jakiej uczyli nas w szkole, a wymowa osób, dla których język angielski jest językiem ojczystym to niebo a ziemia. Później postanowiłam włączyć angielskie napisy.. i faktycznie jest to moim zdaniem bardzo pomocne. Wiele można zapamiętać i wiele utrwalić. Teraz wiem, że na pewno na tym jednym filmie nie skończę. Myślę, że przez takie oglądanie mogę zrobić malutki postęp, malutki krok do przodu. Pewnie najlepszą szkołą języka byłoby wyjechać zagranicę, przebywać między Anglikami. Jednak w chwili obecnej nie mam takiej możliwości. Trzyma mnie tutaj praca i studia. I głównie przez studia nie mogę teraz wyemigrować. Kto wie, może kiedyś.. no ale póki co muszę sobie radzić i działać tutaj.

A Wy macie jakieś skuteczne sposoby na samodzielną naukę angielskiego?

WELCOME TO MY WORLD



Postanowiłam powrócić do blogowania. W końcu po części jest to sposób na wyrażanie siebie. Czasem warto podzielić się ze światem swoimi opiniami, sugestiami. Czasem warto się kogoś poradzić, sprawdzić jakie inni mają zdanie na dany temat. Czasem warto włączyć się w dyskusję, bo każdy jest inny, każdy inaczej widzi świat, a taka wymiana poglądów może nam pomóc w postrzeganiu pewnych rzeczy i wszystkiego co nas otacza. I to ten fakt, że każdy z nas jest inny i każdy z nas widzi inaczej sprawia, że życie jest ciekawe. Inaczej wszystko byłoby jedną wielką monotonią.

Nie będzie to blog w którym będę cały czas trzymała się jednego konkretnego tematu. Chcę tutaj poruszać rożne życiowe sprawy, zainteresowania, światowe nowinki, tematy filmów, muzyki, fotografii i wszystkiego co mnie interesuje.

Jestem otwarta na innych, chętnie będę zaglądać na Wasze blogi, chcę prowadzić z Wami dialog, wybudować pewną więź. Doskonale wiem, że coś takiego istnieje. Kilka dobrych lat temu prowadziłam bloga i wiem, że nawet przez zwykłe (lub niezwykłe) blogowanie można się zżyć z ludźmi.

Mam nadzieję, że będę mogła się tutaj na swój sposób realizować. Wierzę, że mi w tym pomożecie. Bardzo, ale to bardzo potrzebuję Waszej pomocy i wsparcia, bo jeśli będę wiedziała, że jesteście to będę miała ogromną motywację do działania i będę robiła wszystko, aby Wam się tutaj podobało oraz abyście tutaj chętnie zaglądali.

Pozdrawiam Was serdecznie,
Kinga





Archiwum bloga